W 1942r. Niemcy rozpoczęli realizacje planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Masowe egzekucje na wschodzie, które pochłonęły setki tysięcy żydowskich ofiar, trwały już od agresji III Rzeszy na Związek Sowiecki w czerwcu 1941r. Sześć miesięcy później na konferencji wysokich funkcjonariuszy nazistowskiego aparatu bezpieczeństwa, administracji i NSDAP w pod berlińskim Wannsee zatwierdzono plan wymordowania wszystkich europejskich Żydów. Jedna z części tego planu zakładała eksterminacje Żydów zamieszkałych w Generalnym Gubernatorstwie, oznaczono ją kryptonimem „Reinhard” na cześć zabitego przez czeski ruch oporu Heydricha Reinharda szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy.
W Polsce, za wszelką pomoc okazaną ukrywającym się Żydom groziła kara śmierci, podobnie było tylko na terenach Serbii, Ukrainy i Litwy. Był to podstawowy czynnik determinujący zachowania niektórych Polaków w stosunku do żydowskich uciekinierów. Niestety niejednokrotnie fakt ten stawał się swoistym usprawiedliwieniem, wytłumaczeniem w przypadku wydawania lub mordowania ukrywających się Żydów. Oczywiście sprawa ta miała dwa bieguny. Na przeciwległym biegunie stali oczywiście ci, którzy z narażeniem życia udzielali schronienia żydowskim uciekinierom.
W powiecie myślenickim, znalazło się wielu bohaterów, którzy swoje człowieczeństwo udowodnili w tych nieludzkich czasach. Nie zawahali się pomóc drugiemu człowiekowi, stawiając na szali swoje życie. Jedną z takich postaci jest Katarzyna Filipek z Tokarni.
Ówczesny sołtys Stanisław Barglik ukrywał u siebie w domu rodzinę żydowską Sterlingów. Niestety po wsi rozeszła się pogłoska o ukrywających się Żydach w domu sołtysa. Sołtys postanowił znaleźć dla nich jakieś bezpieczniejsze miejsce. Zgodziła się ich przyjąć Katarzyna Filipek mimo, że mieszkała sama z siedmiorgiem dzieci. Oprócz sołtysa o pomoc prosili sami Żydzi uspakajając, że sołtys postara się o żywność dla nich oraz zapewni ochronę. Kobieta początkowo Żydów ukryła w stodole, a później przeniosła ich na strych swojego domu.
W styczniu 1944r. po niedzielnej mszy sołtys Barglik oznajmił, że we wsi ukrywają się Żydzi. Wezwał ich do ujawnienia się oraz ujawnienia tych, którzy im pomagają gdyż Niemcy grożą za to śmiercią każdemu, zapowiedział, że od poniedziałku osobiście zacznie przeszukiwać domy. Zarówno ukrywający się Żydzi jak i Katarzyna Filipek bardzo się przerazili tą wiadomością. Nocą udali się do domu sołtysa, który oznajmił, że poszukiwania zacznie w innej części wsi, dodatkowo Katarzyna Filipek uważała, że skoro on sam przysłał do niej Sterlingów będzie ich teraz chronił.
Rankiem zobaczyła sołtysa, który szedł w kierunku jej domu z grupą ludzi. Sołtys Barglik cały czas uważał, że uda mu się ocalić rodzinę Sterlingów jak i Katarzynę Filipek. Nie wytrzymał jednak psychicznie olbrzymiej presji i odpowiedzialności. Bez słowa wspiął się po drabinie na strych gdzie od razu znalazł Sterlingów. Grupie zakładników, z którymi przybył, kazał pilnować domu, sam zaś udał się na posterunek żandarmerii Łętowni i powrócił po nich z grupą żandarmów.
Dwa tygodnie po rozstrzelaniu Sterlingów do wsi przyjechało gestapo i aresztowało Stanisława Barglika wraz z żoną Marią oraz Katarzynę Filipek. Wszyscy zostali zamordowani. Ta nieprawdopodobnie smutna i tragiczna historia obrazuje dylematy moralne z jakimi trzeba było się zmierzyć w tamtych okropnych czasach i jaki ciężar odpowiedzialności udźwignąć. Niestety pod wpływem ogromnego napięcia i panicznego strachu w tamtych czasach decyzje podejmowane były w sposób dziś dla nas nie zrozumiały i ciężko jest je ocenić w sposób jednoznaczny.
Dziesiątego marca, w najbliższą niedzielę, oddamy hołd Katarzynie Filipek. W imieniu organizatorów zapraszamy wszystkich do Tokarni.